Energia pochodząca z odnawialnych źródeł stanowi coraz większy procent wykorzystywanej energii. Na całym świecie dąży się do ograniczania udziału konwencjonalnych źródeł wytwarzania energii. W naszym kraju również dużo się zmienia. Realizacja i wdrażanie wieloletnich planów odejścia od paliw kopalnianych na rzecz OZE jest coraz bardziej widoczna. Jednym z najbardziej istotnych elementów tych zmian jest inwestycja w farmy wiatrowe. To dzięki takim inwestycją możliwa będzie optymalizacja kosztów zakupu prądu. Wszyscy wiemy, jak działa zmiana sprzedawcy prądu przez internet. To ona właśnie daje możliwość skorzystania z ofert, które gwarantują zakup energii elektrycznej m.in. z farm wiatrowych
Farmy wiatrowe na Morzu Bałtyckim
Z tym tematem związana jest nazwa MFW Baltica czyli projekt Morskich Farm Wiatrowych na Bałtyku. Prace prowadzone są przez spółkę PGE Energia Odnawialna S.A. i składają się z dwóch etapów Baltica-2 i Baltica-3. Plan etapu Baltica-2 obejmie obszar 190km2 akwenu. Na tym obszarze można postawić nawet 300 turbin wiatrowych, o mocy jednej turbiny nawet 5 MW. Baltica-3 zakłada nieco mniejszy obszar do zagospodarowania – 130km2, na którym znajdzie się maksymalnie 210 turbin wiatrowych, także o mocy jednej turbiny 5MW. Zakłada się, że wiatraki będą wybudowane w odległości 31km od linii brzegowej w przypadku ‘2’ i 25km w przypadku ‘3’.
Gdzie dokładnie powstaną farmy wiatrowe na Morzu Bałtyckim? Miejscem, w którym trwają badania i pomiary jest Łeba, a właściwie tereny oddalone o 20-35km od linii brzegowej i miejscami jeszcze dalej w głąb morza. Przez około dwa lata będą zbierane odpowiednie dane, które odpowiedzą na wiele pytań dotyczących opłacalności projektu i realnych możliwości tej inwestycji. Plany są ambitne, a w przeciągu roku dowiemy się jaki jest ich efekt. Jeśli dojdzie do budowy, to farma może osiągnąć moc maksymalną około 1 GW. Gdyby wybudować elektrownię o takiej samej mocy, to byłaby ona na 10 miejscu pod względem elektrowni o największej mocy w Polsce.
Źródło: pixabay.com
Farmy wiatrowe w Polsce
Na terenie naszego kraju mamy już ponad 1000 wiatraków, które mają potencjał do zaspokojenia potrzeb energetycznych naszego kraju na poziomie jednej czwartej całkowitego zużycia energii. Jako ciekawostkę można dodać, że zdarzały się dni, gdy energia pochodząca z wiatru zaspokajała aż 35% zapotrzebowania. Są to okresy, kiedy z perspektywny całego roku zużywamy stosunkowo mało prądu, bo nie musimy korzystać z klimatyzacji czy ogrzewania.
Najwięcej wiatraków znajdziemy w województwie zachodniopomorskim, pomorskim i wielkopolskim. Sprzyjające warunki powodują zyski z tego rodzaju pozyskiwania energii. No właśnie – zyski, czy opłaca się budować kolejne turbiny? Wiatr wydaje się być zupełnie darmowym źródłem, jednak całkowite uzależnienie od niego nie prowadzi do niczego dobrego, ponieważ jest to bardzo zmienny wskaźnik. Budowa również kosztuje i w efekcie prąd z tego źródła kosztuje na ten moment prawie dwa razy więcej niż ten pochodzący ze spalania węgla lub gazu.
Ważne jest, żeby nie mylić problemów z wiatrakami na morzu z tymi, które są stawiane na lądzie. Koszty są nieporównywalne… na korzyść inwestycji na morzu. Ceny spadły o tyle, że rząd Francji, który w 2012 roku podpisał umowę o budowę farm wiatrowych o łącznej mocy 2GW, rozpatruje możliwość zerwania umowy i jej renegocjacji. I taki proces wciąż opłacałby się wykonawcy w porównaniu do pierwotnej umowy. Czy do tego dojdzie niewiadomo, jedno jest pewne nad naszym morzem na pewno też opłaca się budować takie instalacje.
Jak sytuacja wygląda w Polsce? Statystyki nie są zbyt łaskawe dla właścicieli wiatraków, ponieważ zaledwie 15% nie generuje strat. Do tego tzw. „ustawa antywiatrakowa” zatrzymała 99% inwestycji, które zakładały budowę na terenie Polski nowych farm wiatrowych. Najwięcej szkód wyrządził zapis dotyczący odległości od pomiędzy elektrownią wiatrową a zabudowaniami mieszkalnymi. Według nowego prawa powinna ona wynosić dziesięciokrotność wysokości wiatraka, czyli około 2km. Ustawodawcy argumentują to ochroną mieszkańców, z czym nie sposób się nie zgodzić, jednak 2km to zdecydowanie za duża odległość, która utrudnia rozwój tej gałęzi energetyki w najbliższych latach poza inwestycjami na Bałtyku.